fashion
09.03.2023
Fashion Week – kwintesencja stylu czy festiwal próżności
Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!
Otoczeni tysiącami kamer, aparatów, westchnień, spojrzeń zazdrości, designerskich wzorów i milionów ulokowanych w ubraniach i akcesoriach, zaczynamy euforię zachwytu, podziwu, zaskoczenia i całej gamy innych emocji. Fashion Week otwiera swoje bramy i czeka na dziesiątki tysięcy osobowości pozamykanych w kreacjach, pozach i kolorach. Czy to całe szaleństwo jest tego warte? Przyjrzyjmy się zatem dwóm stronom medalu.
Choć Fashion Week cieszy się ogromnym zainteresowaniem, tylko garstka – tych najbogatszych i najbardziej znanych, zasiądzie w rzędach widowni, oczekując na modowe przeżycia. Projektanci prześcigają się w innowacyjności, byle tylko zapaść w pamięci tych ważnych i mniej ważnych. Coperni tworzący sukienkę na Belli Hadid na FW w Nowym Jorku lub sięgający po roboty podczas FW w Paryżu, Schiaparelli z głowami dzikich zwierząt czy surrealistyczna kraina Diora – a to tylko jedne z ogromu wszystkich pokazów. Co roku możemy oglądać setki pokazów mody, tysiące modelek i jeszcze większe ilości kolekcji na Fashion Weekach w Paryżu, Mediolanie, Nowym Jorku, Londynie, a także w Kopenhadze. A co w takim razie z tą publicznością, która stanowi nieodzowny element całego show?
Zdecydowana większość z nich to celebryci, ludzie z branży fashion i designu lub po prostu osoby z nieograniczonym budżetem na tego typu wydarzenia. Dorzućmy do tego także influencerów. Samy pokazy są niezwykle inkluzywne – dostęp opiera się albo na wspomnianej sławie, pieniądzach, znajomościach, a także branżowych koneksjach. Często zdarza się, że przy wystarczającej ilości followersów, niektóre domy multibrandowe, organizują akredytację dla wybranych osób, umożliwiając im przy tym doświadczenie Fashion Wieku w całej jego okazałości.
Fashion weekowe towarzystwo opiera się na wzajemnym zachwycie, jak najatrakcyjniejszych ujęciach i podkreśleniu swojej obecności w odpowiednich sferach. Mogłabym wręcz przyjąć tezę, że spora część z nich nie wie jak nazywają się projektanci, dyrektorzy kreatywni – ich obecność to teatr. Tworzą niezwykle stylowe kółko wzajemnej adoracji, wspieranej przez markowość i prestiż. Oczywiście nie można generalizować – nie całe grono opiera się tylko na pozorach, dla niektórych to pasja, dla niektórych praca i każdy ma realny powód, aby znaleźć się właśnie na TYM pokazie czy oglądać właśnie TĘ kolekcję. To idealny moment, aby zgłębić swoją modową wiedzę, ale także wzmocnić swoje ego, pokazać swoją ekskluzywność i wzbudzić świadomość istnienia własnej osoby przed tysiącami obiektywów i oczu.
Jednak największa magia dzieje się poza srogimi murami pokazów – to street style staje się punktem zwrotnym. Z jednej strony nieograniczonym festiwalem próżności, a z drugiej kreatywności i naturalności. Różnica jest jednak taka, że po ulicach największych miast mody w trakcie FW spacerują osoby, które chcą podkreślić swój styl, umiejętność łączenia starego z nowym, modnego z mniej modnym, budżetowego z drogim. Fotografowie uliczni zapisują ich oryginalność, niezależnie od tego czy stać ich na siedzenie w pierwszych rzędach pokazu Chanel czy nie. Moda uliczna nie musi opierać się na najdroższych metkach i najnowszych projektach inspirowanych pokazami, nie stanowi wyłącznie reklamy dla X domów mody czy poszczególnych projektantów.
Powoli możemy zauważać to, że to co modne, wyznacza ulica. Szeroko rozumiany streetstyle to mieszkanka różnych osobowości, charakterów, stylów i wartości. To międzykulturowa wymiana doświadczeń i spojrzeń – a my możemy czerpać z tego garściami, podobnie jak same domy mody. Jednak nawet tutaj trzeba zachować odrobinę uważności. Część osób, odważnie przemierzających ulice miast mody, stanowią żywe reklamy danych kolekcji. Ubrani od stóp do głów w najdroższe metki, ubierają to, co dostaną w PRowych paczkach. Raz wystąpią w neonowych kreacjach, po to, aby następnie pojawić się w klasyce Chanel, aby przeskoczyć do abstrakcji Balenciagi i minimalizmie Bottegi. Raz cekiny, raz jeans, raz czerń – czyli przepis na zupełny brak spójności. Jak tylko któraś z marek sięga po narzędzia marketingowe – po paru dniach zobaczymy większość instagramowych modelek i content creatorek z Bottega Pouch, Prada Hobo czy letnią odsłoną Tote Diora. Oczywiście nie ma absolutnie nic złego w korzystaniu z prezentów od marek, to genialna sprawa! Tylko warto wziąć pod uwagę to, że w dużej, uwielbiane przez nas influencerki to starannie wykreowane postaci.
Kolejną rzeczą, która zmieniła się na przestrzeni lat, jest sama dostępność FW. Dzisiaj, możemy oglądać pokazy w dokładnie tym momencie, w którym się zaczynają – kamery uważnie rejestrują każdy ruch modelki, każde drgnięcie materiału i zachwyt lub oburzenie widowni. Po kilku godzinach mamy dostęp do tysięcy zdjęć, każdej z widzianych kreacji. Możemy oglądać wywiady z modelkami i projektantami, poznawać wszystko od podszewki – nie będąc ani Kylie Jenner, ani Naomi Campbell ani Anną Wintour. Świat mody staje się tak dostępny jak nigdy – śmiało z tego korzystajmy. My lubimy sięgać także po relacje na żywo czy reelsy na Ig – źródeł jest naprawdę wiele!
Chodząca organizacja i poukładanie, ale także miłośniczka mody, minimalistycznego stylu i estetycznych feedów. A także psycholożka, lubująca się w angażujących i długich rozmowach.
Zakupoholiczka, która kupuje książki, jak kupować mniej. Uwielbia romantyzowanie praktycznie każdej chwili w życiu.
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI