RELATIONSHIPS
20.02.2024
Ma mnie gdzieś czy nie umie pisać? O bad texterach.
Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!
Gdyby Marek Hłasko okazał się być bad texterem, z pewnością nie wzruszalibyśmy się na myśl o wyznaniu miłosnym w stronę Agnieszki Osieckiej. A gdyby Baczyński postanowił napisać ” Tęsknię. Do zobaczenia.”, świat nie zakochałby się w jego wrażliwości i płonącej miłości do Basi. Będąc w temacie miłości, bardzo łatwo jest przejść do nienawiści, która w repertuarze odbiorców bad texterów, ma bardzo cienką granicę. Z czego wynika ograniczone pole manewru niektórych osób w komunikacji pisanej? Czy istnieje coś takiego jak bad texter? Jak nie tracić motywacji do utrzymywania takich relacji? Aż ciśnie się na klawiaturę – same chciałybyśmy wiedzieć. Zapraszamy więc na wyjątkową podróż po krótkich, suchych i zamykających wiadomościach.
Zanim jednak podzielimy się porcją frustracji spowodowaną trudnościami komunikacyjnymi zaobserwowanymi w mediach społecznościowych czy różnego rodzaju komunikatorach, postawmy jedną sprawę jasno. Czas odpisywania, a jakość odpisywania to dwie zupełnie inne rzeczy.
Oczekując tego, że otrzymamy odpowiedzi na jakiekolwiek zapytania w ciągu kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu minut, świadczy o olbrzymim oczekiwaniu natychmiastowej gratyfikacji. Odpowiadamy od razu – nie, nie jest to dobre przyzwyczajenie. Dlaczego? Wywiera to swojego rodzaju presję na naszego rozmówcę, który wiedząc, że wpatrujemy się w zielonkawy punkt przy jego imieniu, odpisze cokolwiek, byleby zaspokoić głód odpowiedzi. Jednocześnie utrzymuje to w sztucznym przekonaniu, że ciągła dostępność jest niezbędna i w ogóle możliwa. Uwaga, disclaimer: gdy ilość obowiązków jest wysoka, ciężko wygospodarować czas i uwagę na odpisywanie na wiadomości. Nawet dla najukochańszej dla nas osoby. A to naprawdę nic złego!
Mając już uzgodnioną kwestię czasu odpisywania, przyjrzyjmy się jakości wiadomości i tego, jak mogą być one odbierane. Medal zawsze ma dwie strony.
Język ma niezwykłą cechę – jest plastyczny i możliwy do konfigurowania na tysiące sposobów. Jeden komunikat może przybrać wiele konstrukcji – od zabawy warstwą emocjonalną, po gramatykę i użyte słownictwo. Oczywiście nikt raczej nie spodziewa się wiadomości na miarę mickiewiczowskich opisów źdźbła trawy, ale oczekujemy nieco więcej niż „okej” rzuconego w otchłań Messengera. Poruszając tę kwestię, z pewnością na myśl przychodzi proste wytłumaczenie – on_a nie lubi pisać i nie jest w dobry_a. Czy jednak całkowite zrzucanie winy z niskiego zaangażowania w rozmowę można nazwać nieumiejętnością pisania? Byłoby to ogromne uproszczenie.
Powołajmy się na przykład – jesteś w pracy, masz sporo obowiązków do wykonania, widzisz rosnącą ilość wiadomości do partner_a. Pyta jak mija Ci dzień, pyta kiedy będziesz w domu, opowiada coś o swojej pracy. Mimochodem zerkasz na telefon, ale nie odpisujesz – poznawczo i czasowo nie masz na to przestrzeni. Jednak powstaje wewnętrzne poczucie, że cokolwiek wypadałoby odpisać. Co odpisujesz?
A. Jestem zajęta.
B. Przepraszam, nie mogę odpisać. Pogadamy jak wrócę do domu.
C. Miło, że pytasz co u mnie. Mam ogromną gonitwę zadań i boję się, że się nie wyrobię. Na wszystko odpowiem Ci w przerwie albo jak się zobaczymy w domu. Do zobaczenia.
Napisanie wersji C zajmuje dokładnie 21 sekund. Czy to faktycznie taki ogrom czasu, którego nie można poświęcić drugiej osobie w ciągu całego dnia? Kwestia do przemyślenia. Takich przykładów mogłybyśmy wymienić naprawdę wiele, gdzie i tak na czele bad textersowych zwycięstw stałyby smutne ok / dzięki / ogarnę / haha. Odrobinę większym zaangażowaniem można sprawić komuś uśmiech na twarzy i spokój ducha. A ostatnia wersja wiadomości absolutnie nie wymaga rozwiniętych umiejętności dziennikarskich.
O ile bycie w związku / bycie członkiem rodziny bad textera, nie jest aż tak problematyczne, tak rozpoczynanie relacji z bad texterem już tak. Budowanie zainteresowania, wzmacnianie chemii czy poznawanie drugiej osoby jest naprawdę ciężkie, gdy otrzymuje się bardzo ograniczone komunikaty i to co kilkanaście albo i kilkadziesiąt godzin. A dynamika wiadomości, w której Ty zadajesz pytania, piszesz w taki sposób, aby można było rozwinąć wiele wątków, otrzymując w zamian zdanie jednokrotnie złożone (o ile w ogóle), bywa mocno demotywująca do kontynuowania.
Bad texters sieją również niepewność w aspekcie zawodowym. Wyobraź sobie, że Twój szef_owa nie przywiązuje uwagi do aspektu wiadomości i wysyła Tobie złowrogie „OK”. Czy może być to overthinking? Lekki. Jednak można przyjąć tezę, że niektóre relacje wymagają odrobinę większego zaangażowania. Nie wspomnimy już nawet o mailach wysyłanych do profesorów na uczelni i ich odpowiedzi w kategorii ” ok, wysłano z iphone’a”.
W czym można dopatrywać się źródeł bad textingu? Rozpatrzmy to na kilku poziomach. Zanim je przeanalizujemy, miejmy w głowie to równanie bez konkretnego wyniku: przyzwyczajenia x zaangażowanie x cele x możliwości poznawcze.
Przyzwyczajenia mają to do siebie, że są nam znane i wygodne. Może dla części osób wymiana wiadomości nie jest aż tak ważna i wolą to wszystko przedstawić podczas spotkania? Może dorastali i obracali się wśród ludzi, dla których wiadomości SMS i komunikatory stanowiły zbędny element kontaktu? A skoro przez całe życie ktoś pisał w określony sposób – bardzo lakonicznie – to dlaczego miałby to zmieniać? Tutaj niespostrzeżenie wkrada się wspomniane zaangażowanie. Dla niektórych osób i sytuacji, można opuścić mury starych nawyków i wyjść na przeciw oczekiwaniom drugiej osoby. Tym bardziej jeśli wprost to komunikuje, nie przez złośliwość, nie przez złość, tylko szczerość i własne uczucia. Bad texterzy mogą po prostu nie być świadomi tego, że taki sposób pisania jest w jakiś sposób przykry. Trzeba jednak pamiętać o tym, że zmuszanie kogoś do całkowitej zmiany nawyku nie jest najkorzystniejszym rozwiązaniem dla żadnej ze stron.
Tutaj wkrada się poniekąd motyw celu. Często okazuje się, że bad texter wcale nie jest bad texterem ogólnie, ale w kontekście konkretnych relacji już tak. Dlatego właśnie, określenie „gdyby zależałoby, to by pisał_a” może mieć rację bytu. Jak już ustaliłyśmy, pisanie nieco bardziej rozbudowanych wiadomości nie wymaga ani dużej ilości czasu ani zaawansowanych umiejętności. To sztuka oparta zaledwie na odpowiadaniu na poruszane wątki i reagowanie na komunikaty drugiej osoby. A skoro ktoś w ciągu tygodnia nie znajduje czasu, aby współuczestniczyć w rozmowie lub pisze tak zamykające wiadomości, że jedyne co chce się zrobić to wyłączyć telefon, podsumowanie tworzy się samo.
Ostatnią kwestią są możliwości poznawcze. Czasami ilość bodźców jest tak przytłaczająca, że ciężko odnaleźć się w morzu komunikatów pisemnych w kilku mediach społecznościowych jednocześnie. A gdy dołożymy do tego pracę, hobby i obowiązki do codziennego wykonania, powinien pojawić się bardziej realny obraz sytuacji. Czasem prowadzenie angażującej dyskusji nie jest możliwe – pomimo najszczerszych chęci. I wtedy właśnie warto wysłać wiadomość C.
Wniosek? Naszym zdaniem nie ma bad texterów. Są osoby, który AŻ tak nie zależy, nie są świadome odbioru sposobu ich pisania przez innych lub posługują się innym sposobem komunikacji. Rozwiązanie? Szczera rozmowa – niezależnie od stopnia zażyłości!
zdjęcie główne: pinterest
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI