BE BOSSIER
02.07.2024
Jak zorganizować wesele krok po kroku? – Q&A z wedding planner
Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!
Gdybyś miała przeczytać jeden tekst przed planowaniem własnego wesela – niech to będzie ten tekst. Poprosiłyśmy Magdę Zając, wedding plannerkę z 5-letnim doświadczeniem o udzielenie odpowiedzi na pytania, które Wy same zadałyście na story. Bez zbędnego przedłużania – pogadajmy o ślubie!
To chyba jedno z najczęściej zadawanych pytań 😅 I tu pewnie każdy chciałby usłyszeć konkretną odpowiedź: „najpierw musisz znaleźć dekoratora”, „zacznij od szukania zespołu”. Otóż nie – rzeczą jest od której para młoda powinna zacząć przygotowania to… rozmowa. Usiądźcie razem, pogadajcie o swoich oczekiwaniach wobec tego dnia – bo bardzo często definicja tego „najlepszego dnia w życiu” dla każdego z przyszłych małżonków jest inna. Przegadajcie liczbę gości, formę ślubu (plenerowy, kościelny), na co chcecie położyć nacisk, w jakim stylu mają być dekoracje. To są takie podstawowe pytania, od których warto zacząć. Ja zawsze mówię swoim małżonkom, żeby najpierw pomyśleli o takiej utopijnej wizji własnego ślubu, a później znaleźli złoty środek pomiędzy ich pomysłami i wypracowali kompromis.
O sobie i o tym, że to powinien być dzień radości, a nie stresu. Zwykle pary, które nie decydują się na usługi planowania wesela, biorą na siebie za dużo – zwłaszcza kobiety. Chcą być jednocześnie piękną, zrelaksowaną panną młodą, ale też wedding plannerką, dekoratorką i koordynatorką. Nie będzie dużym zaskoczeniem fakt, że niełatwo to połączyć.
Jeśli chodzi o taki aspekt „techniczny”, to bardzo ważne jest stworzenie scenariusza dnia uroczystości. Oczywiście, zwykle robi to wedding planner bardzo szczegółowo, ale w momencie gdy go nie mamy, warto chociaż w najmniejszym stopniu nakreślić przebieg uroczystości i przekazać go usługodawcom. No właśnie, usługodawcy. Pary młode zatrudniają dekoratorki i cały sztab ludzi, ale zapominają o tym, że ci ludzie też muszą mieć zapewniony posiłek i odpoczynek (!) – nie tylko fotograf, który jest obecny non-stop, ale też te bardziej „ukryte” role. To ludzie, którzy często pracują od wczesnych godzin porannych – muszą mieć zapewnioną wodę, kawę, posiłki. Często nie myśli się również o ustaleniu godzin montaży i demontaży – a tu jest przecież cała logistyka związana z tym Wielkim Dniem.
To wszystko zależy od tego, czy bierzesz ślub kościelny czy cywilny. Większość ślubów, które odbywają się w Polsce to są śluby konkordatowe, czyli połączenie obu – biorąc ślub w kościele, to on dostarcza wszystkie dokumenty do urzędu cywilnego. Jeśli chcesz wziąć ślub kościelny, pierwszym krokiem jest udanie się do kościoła, w którym para młoda chce wziąć ślub. Tam trzeba mieć przy sobie metryki chrztu, dowody osobiste, świadectwa bierzmowania, które są w parafii, w której odbywały się sakramenty. W przypadku ślubu w tym samym kościele, w którym młodzi byli chrzczeni, nie trzeba tych potwierdzeń sakramentów nigdzie przenosić, bo one już tam są. Do urzędu stanu cywilnego też trzeba się udać (nawet jeśli para młoda chce wziąć ślub kościelny) – nie wcześniej niż sześć miesięcy przed ślubem i nie później niż 3 miesiące. Tam deklaruje się datę ślubu i powinno się mieć przy sobie dowód osobisty.
Jeśli chodzi o ślub cywilny plenerowy, musimy zdawać sobie sprawę, że wiąże się to ze stałą opłatą – 1080 zł. Do danej dzielnicy/gminy przypisany jest urząd stanu cywilnego, który wysyła swojego urzędnika – nie ma możliwości, żeby np. „koleżanka urzędniczka” z innego miasta udzieliła ślubu. W przypadku ślubu w urzędzie cywilnym, płacimy 80 zł.
To już nie te czasy, nie ma obowiązku zapraszania całej rodziny. Ja zawsze mówię swoim klientom, że to jest Wasza uroczystość, Wasz Wielki Dzień, a nie Waszej mamy albo cioci z Karpacza. Mogą pojawiać się obawy przed reakcją rodziców, którzy często partycypują w kosztach i mogą faktycznie chcieć zaprosić całą rodzinę. Wtedy warto szczerze porozmawiać o oczekiwaniach i postawić granicę. Warto też użyć argumentu, że im więcej gości, tym więcej kosztów.
A jak zręcznie wybrnąć z sytuacji, gdy nie zapraszamy wszystkich, którzy się tego spodziewali?. Im mniej to „rozdmuchamy”, tym lepiej. Zawsze można też zaprosić gości tylko na samą uroczystość zaślubin, bez imprezy po. Częstym rozwiązaniem jest też zorganizowanie np. osobnego, spokojniejszego obiadu dla babć i dziadków, żeby zmniejszyć liczbę gości weselnych.
Moja ulubiona odpowiedź w branży weddingowej – „to zależy”. Zależy, czy chcemy postawić na jakość, czy na ilość, czy dekoracje mają dla nas duże znaczenie, czy większą kwotę chcemy przeznaczyć na fotografa. Nie ma czegoś takiego jak standardowy budżet. Najwięcej emocji zwykle wzbudzają ceny za talerzyk – i te kwoty są z roku na rok coraz większe. Dziś tak naprawdę w dobrych obiektach, ceny zaczynają się od 350 zł.
Kiedyś był taki zwyczaj, że chociaż talerzyk powinien się zwrócić. Ale ustalmy jedną rzecz – przy dzisiejszych cenach, nie ma szans, żeby prezenty w kopertach pokryły koszty wesela. Ja jestem zwolenniczką podejścia, gdzie każdy obdarowuje tak, jak czuje i tak, jak może. Nie ma sensu obdarowywać ponad swoje możliwości finansowe i przychodzić z przymusu tylko dlatego, że nadwyrężyłeś swój budżet. W końcu zakładamy, że pary młode zapraszają gości, bo chcą z nimi spędzić ten dzień, a nie dlatego, by opłacili im wesele.
Zawsze planuję zdjęcia pary młodej w golden hour – czyli w momencie, gdy słońce pomału zachodzi i jest przepiękne światło do zdjęć. Ta sesja nie musi trwać godzinę – zwykle wystarcza już 15 minut. Najlepiej ulokować ją w scenariuszu, gdy goście są już po życzeniach i zmierzają ku stołom – szukają swojego miejsca, usadawiają się i są na tyle zaaferowani, że nie zauważą, że przez chwilę nie ma pary młodej. Nie jestem zwolenniczką sesji ślubnej po jakimś czasie, np. po dwóch tygodniach, z bardzo prostego powodu – para młoda nie powtórzy już szczerych emocji, tej adrenaliny, radości i emocji towarzyszących w tym Wielkim Dniu.
Jeżeli chodzi o zdjęcia z gośćmi – nigdy nie róbmy tego przed obiadem. Goście są głodni i będą się niecierpliwić, więc lepiej zaplanujmy to w momencie, gdy impreza już się trochę rozkręci.
Jak najdalej od siebie 😂 Na szczęście dzisiaj w standardzie są stoły 10-12 osobowe, więc możemy usadzić gości przy osobnych stołach, po przeciwnych stronach sali. Właśnie ostatnio miałam przypadek, gdzie rodzice panny młodej byli po rozwodzie – i to takim w napiętej atmosferze. Zostali usadzeni przy różnych stołach, daleko na sali i to jeszcze plecami do siebie – zadziałało i wyszło naprawdę dobrze! Warto jednak porozmawiać ze skłóconymi osobami przed uroczystością i poprosić o zachowanie osobistych niesnasek na inny dzień.
Ja w mojej karierze nie spotkałam się jeszcze z takim przypadkiem – spotkałam się za to z weselem bez wódki. Para młoda znała swoich gości i wiedziała, że ich goście nie piją wódki. Zamiast tego było wino, aperol, whiskey i drinki – czyli to, co było wiadome, że goście wypiją. W każdej sytuacji znajomość swoich gości jest kluczem.
Jeżeli nie przeznaczamy kwoty na alkohol, robi nam się całkiem spora dziura w budżecie. Dlaczego więc nie zapełnić jej większą ilością atrakcji dla gości? Kamera 360, fotobudka, glambot (hit tego i przyszłego sezonu) to tylko kilka z opcji, które mogą trochę rozruszać towarzystwo.
Pierwszy taniec nie musi być sprawą obligatoryjną – sama miałam kiedyś parę, która go nie chciała. Rozwiązaliśmy to tak, że DJ zaprosił wszystkich gości na parkiet i powiedział, że para młoda chce odbyć pierwszy taniec… ze wszystkimi gośćmi! Wyszło to bardzo naturalnie i wszyscy byli zadowoleni, więc pominęliśmy ten niezręczny moment.
Można też przeznaczyć ten czas na coś innego, zupełnie niezwiązanego z tańcem – np. wyświetlić film z podziękowaniami dla gości weselnych.
Magdalena Zając – wedding plannerka, która swoje szkolenia odbyła w najbardziej prestiżowych agencjach weddingowych w Polsce. Od początku mierzę wysoko, bo od początku wiem z jakim typem klienta chcę pracować z klientem premium. Za mną organizacja dużych ślubnych uroczystości, ale świetnie czuję się także w kameralnych imprezach rodzinnych. Te wszystkie projekty mają u mnie wspólny mianownik – personalizacja i profesjonalizm. W mojej pracy zawsze kompletuję team najlepszych podwykonawców w tym kraju. Nigdy nie stworzyłam dwóch takich samych projektów. Ciągle się szkolę, ciągle obserwuję i chłonę branżę weddingową. To moja ogromna pasja, z której zrobiłam swój zawód.
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI