couples
02.08.2024
Trad wife, czyli oduczmy kobiety niezależności
Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!
Pierwsze promienie wschodzącego słońca leniwie wznoszą się nad horyzont. Jak co poranek, w tle rozbrzmiewa pianie koguta, które zwiastuje nadejście kolejnego sielankowego dnia. Przed Tobą zebranie naręcza świeżych jaj, upieczenie chleba na prawdziwym zakwasie i opieka nad ośmiorgiem dzieci. Żeby spełnić obowiązek małżeński wobec swojego bogatego partnera, wypadałoby jeszcze wydoić krowę, zebrać świeże zioła z ogrodu i pokazać się na wieczornej gali. Pamiętaj, że przy tym wszystkim powinnaś nienagannie wyglądać i publikować swój wizerunek w sieci.
Trad wife – powrót do korzeni i słuszna emfaza kobiecości, czy ewolucyjny krok w tył gloryfikujący finansową zależność od mężczyzny?
Przynajmniej tak przedstawiany jest ten ruch w internecie. Trad wife to skrót od traditional wife, czyli grona kobiet, które identyfikują się z konserwatywnym modelem małżeństwa i rodziny, w której podział obowiązków jest jasny i niekwestionowany – kobieta w domu, mężczyzna w pracy. Czyli ucieleśnienie idealnego rozkładu ról, gwarantującego kobiecie prawdziwe spełnienie.
Czy na pewno? W przypadku trad wife, dom staje się też środowiskiem pracy – bo poza pełnieniem obowiązków macierzyńskich i byciem strażniczką ogniska domowego, na kobietę spada obowiązek zajmowania się gospodarstem rolnym. W przypadku szeroko omawianej ostatnio w dyskursie publicznym sprawy współczesnej trad wife, czyli Hannah Neelemann z Ballerina Farm, dodaj do tego jeszcze usilne próby monetyzowania stylu życia w Internecie. Od handlowania produktami z organicznego gospodarstwa, przez wysyłkę domowych wypieków, aż po… sprzedawanie zakłamanej rzeczywistości.
To, czy styl życia tradycyjnej żony jest dla Ciebie, zostawimy do własnej interpretacji, natomiast zastanówmy się nad jednym – ile w tym wszystkim prawdy? Prawdopodobnie niewiele, bo większość tiktokowych trad wives pokazuje w social mediach tylko fragment swojej rzeczywistości – składający się z sielankowego życia na wsi, bezstresowego wychowania gromadki dzieci i gotowania posiłków z produktami z własnej uprawy. A gdzie jest pokazany sztab ludzi, który pomaga przy pieczołowicie postowanych w social mediach obowiązkach domowych?
Treści o charakterze trad wife są na tyle szkodliwe, że stawiają kobiety przed nierealnymi do spełnienia oczekiwaniami i na swój sposób zakłamują rzeczywistość. Ustawiają wysoko poprzeczkę „ogarniania” i mogą sprawić, że konsumentka tego typu materiałów będzie zarzucać sobie niezaradność. A świat daje nam, kobietom, już wystarczająco dużo powodów, żeby, niestety, czuć się niewystarczającą.
Okej, w modelu trad wife, mężczyzna gwarantuje kobiecie spokój finansowy – ale też, chcąc nie chcąc, zależność finansową. Jednak w przypadku tiktokowych żon paradoks polega na tym, że w rzeczywistości bliżej im do business women, które monetyzują swój nieistniejący styl życia i sprzedają nam sen o sielance, która tak naprawdę… nie istnieje.
I istnieć nie będzie, bo nie każda bajka ma szczęśliwe zakończenie, a kobiety, które faktycznie żyją jak tradycyjne żony, prawdopodobnie nie miałyby czasu łączyć wychowania gromady dzieci, zajmowania się gospodarstwem domowym (i rolnym!) z prowadzeniem dobrze prosperującej firmy aktywnej w social mediach. Jeśli jednak faktycznie tak jest – chapeu bas, ale to nie jest miejsce, gdzie przyklaśniemy niezdrowemu… zapierdolowi.
Media społecznościowe fetyszyzują styl życia na wsi i przedstawiają go jako utopijne pragnienie każdej z nas. Czy chęć zostania tradycyjnymi żonami to przejaw współczesnej chłopomanii? Tak. Czy rosnący w siłę ruch trad wife to mokry sen tak wielu kobiet, dlatego że są już zmęczone wymaganiami współczesnego świata, który nakazuje im dążyć do niezależności, samorealizacji i przebojowości? Tak. Czy emancypantki przewracają się w grobie? Tak.
zdjęcie główne: @ballerinafarm
Entuzjastka mody nurtu high fashion, miłośniczka niszowych perfum i piercingu, a przede wszystkim – estetka. Pewna siebie, a jednocześnie empatyczna i zawsze zaangażowana w rozmowę, najlepiej jeśli dotyczy ona samorozwoju, biznesu albo… piesków. Wierzy, że pisanie jest rodzajem ekspresji artystycznej, ale głównie – formą terapii.
W alternatywnej rzeczywistości jest jak Harvey Specter z „Suits”. Nie lubi dwóch rzeczy – small talku i matchy na zwykłym mleku. Kocha za to książki z półki „rozwój osobisty”, pole dance, marynarki oversize i letnie wieczory spędzane w mieście.
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI