fashion
25.01.2023
Obwieszona w markowe ciuchy, bo bez tego nic nie znaczę
Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!
Subtelny lub mniej subtelny znaczek, umieszczony na koszulce, torebce, butach, plecaku, kurtce, a może sukience? Ogromny napis przyciągający uwagę z kilometra czy nazwa marki rozpisana na każdym centymetrze kwadratowym ubrania? Część z nas lubuje się w logo, inna część ucieka od jakichkolwiek znaków marki na którymkolwiek z ubrań, a jeszcze inna część nie zwraca zupełnie na to uwagi. O co w takim razie chodzi z tą markowością?
Kilka lat temu, polską rzeczywistość konsumencką nawiedził silny, amerykański pierwiastek w postaci Michaela Korsa. Kobiety opływały w torebki, buty, okulary, plecaki, portfele i inne akcesoria z wdzięcznym logo MK. Och, jakież było szczęście, gdy udało się kupić tą wyczekiwaną torebkę. Po kilku miesiącach, polskie ulice zalewał wszechobecny MK. Po krótkim czasie – KM, NK, MC – wszystkie możliwe konfiguracje, byle tylko na pierwszy rzut oka przypominały oryginalny logotyp. W ciągu kolejnych paru miesięcy, marka stawała się jednak passé. Najpierw zrozumiały to Niemki, które kolekcje Michaela Korsa mogły oglądać co najwyżej w outletach. Na świadomość polskich konsumentów, musieliśmy czekać chwilę dłużej.
To samo możemy zaobserwować właściwie z każdą marką z trochę wyższej półki – Tommy Hilfiger, Guess, Armani Jeans czy Calvin Klein. Zjawisko fascynacji logo i cechami charakterystycznymi dla danego domu mody, nie kończy się jednak na tym. Rzekome torebki Gucci, Chanel czy Prady, możemy oglądać w tramwaju lub w sklepie spożywczym, buty a’la Manolo Blachnik kupimy na pobliskim bazarze, a ubrania i akcesoria mocno inspirowane wybiegami, znajdziemy praktycznie w każdej sieciówce.
Czy jednak przekładanie markowości lub tylko jej pozorów, chociażby poprzez kupowanie podróbek, ma coś wspólnego ze stylem? Często słyszymy, ona ma taki świetny gust – ubiera się w same rzeczy od X! ( W miejsce X wstawiamy jakąkolwiek droższą markę). Czy ubranie się od stóp po głowę w ubrania od X, faktycznie sprawi, że będziemy uznawane za ikony mody? W pewnych kręgach na pewno, jednak nie łączmy tego z indywidualnym poczuciem stylu. To kwestia dodania do koszyka kilku kategorii produktów, a nie zabawa modą.
Miłość do logo nie wzięła się jednak znikąd. Jako elementy większego społeczeństwa, przejawiamy tendencję do budowania swojego statusu na majętności. Markowe samochody, drogie ubrania i jeszcze droższe buty oraz torebki. Wystarczy, że przejdzie obok nas ktoś ze specyficznym znaczkiem na odzieży czy akcesorium i mamy to – Widziałaś? Miała skórzaną Saddle Bag [podpowiedź: Dior].
Od zawsze pieniądze stanowiły o statusie – ci najbogatsi mogli pozwolić sobie na zakup domów w bezpieczniejszych i malowniczych okolicach, uczęszczali do lepszych szkół, wybierali się na wakacje ( i to nie tylko raz w roku), a każdy z elementów szafy stanowił równowartość kilku majątków tych biedniejszych. Technologia się rozwinęła, praca stała się dostępna dla większej ilości ludzi, a razem z nią – pieniądze. Zaczęły powstawać coraz to nowsze firmy, wraz z rosnącymi potrzebami konsumentów, pojawił się Internet, a kolejne losy świata to już nasza codzienna rzeczywistość.
Jednak dla niektórych osób, a nawet patrząc ogólniej, dla niektórych klas społecznych (mając na uwadze różnice majątkowe), ta widoczna kwestia luksusu stała się głównym celem – pracy i całościowego bycia. Sięganie po podróbki czy imitacje ikonicznych kreacji lub akcesoriów, stało się dość przykrą rzeczywistością. Kto będzie wiedział, że to podróbka? Najważniejsze, że pomyślą, że mnie na to stać. A pomijając nawet miłośników takich rozwiązań, ubieranie się w marki stało się pewnym rodzajem stylu życia. Skoro ubieramy się markowo to znaczy, że jesteśmy postrzegane jako posiadające wyższy status społeczny, a skoro wyższy status społeczny to i ciekawsze towarzystwo, bardziej atrakcyjne życie i większa szansa na sukcesy. Niekoniecznie. Metka z nazwą francuskiego domu mody to wciąż tylko metka. Fakt, świadczy o nas o tym, że jesteśmy w stanie wydać co najmniej 10 000 złotych na torebkę oraz buduje pewien schemat sposobu życia – ale to wszystko.
Marka nie zrobi z nas innego człowieka. To tylko stylowa gra pozorów, a nawet jeśli nie pozorów, to bardziej rozbudowanego portfela.
Dochodząc do ostatniego przystanku naszej podróży po markowości, docieramy do indywidualności. Czy drogie ubrania są jedyną drogą do posiadania ciekawego stylu? Choć mogłoby się wydawać inaczej – absolutnie nie są. Prawdziwą sztuką jest dobieranie takich elementów szafy, aby ostatecznie tworzył efekt minimalistycznego i jakościowego szyku, niekoniecznie przy pomocy obciążających oczy logo. Oczywiście, markowe ubrania to absolutnie nic złego, same marzymy o niektórych modelach torebek z najwyższych pólek. Jednak nie stawiamy tego pragnienia jako jedynego wyjścia do zaznaczania swojego stylu, statusu i indywidualności.
Gdyby spojrzeć na marki nieco szerzej – gdyby każda osoba decydująca się na zakup butów, torebki, spodni, koszuli i kurtki projektanta X, nie nosiła nic oprócz tego – wkrótce wiele osób wyglądałoby dokładnie tak samo! Pozwólmy sobie na nieco kreatywności – łączmy różne marki – zarówno te popularne, jak i niszowe, sięgajmy po stonowane kolory i uzupełniamy je bardziej zdecydowanymi barwami. Stawiajmy na jakość i ponadczasowość, a nasza szafa sama nam za to podziękuje.
zdjęcie główne: @ann.ciesielska
Chodząca organizacja i poukładanie, ale także miłośniczka mody, minimalistycznego stylu i estetycznych feedów. A także psycholożka, lubująca się w angażujących i długich rozmowach.
Zakupoholiczka, która kupuje książki, jak kupować mniej. Uwielbia romantyzowanie praktycznie każdej chwili w życiu.
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI
DOŁĄCZ DO NAS
I ZYSKAJ DOSTĘP DO WYJĄTKOWYCH TREŚCI