Dołącz do #bossiercommunity – zapisz się do newslettera i zdobądź wyjątkowe materiały!

Jak naprawdę wygląda praca influencera?

Współpraca z wymarzonymi markami odzieżowymi, paczki PR z kosmetykami, o których śniła każda z nas będąc nastolatką i regularne zaproszenia na eventy branżowe. Dodaj do tego elastyczny czas pracy, dowolność w miejscu, z którego pracujesz oraz grono ludzi, dla których jesteś wzorem do naśladowania. Brzmi atrakcyjnie? Dziś z Oliwią Bugałą rozwiewamy mity na temat pracy influencera.

Czego ludzie nie widzą na pierwszy rzut oka jeśli chodzi o pracę influencera?

Presja – myślę, że mogą się tego domyślać, ale chciałabym jednak to rozwinąć. Ona przenika wszystkie obszary – począwszy od presji na wygląd, przez to, co, kto, jak i w jaki sposób powinien powiedzieć. Przez zaglądanie ludziom do portfela i wskazywanie, co mają prawo sobie kupić, czego nie mają prawa sobie kupić, aż po wychowywanie dzieci i wiele, wiele innych. Myślę, że jest to główny powód tego, że wiele influencerów nie jest autentycznych. Ludzie boją się pokazać prawdziwych siebie i boją się skutków szczerości w sieci – a to wszystko powodowane jest strachem przed jakimś linczem. Stąd tak wiele wykreowanych wizerunków w internecie, które często nie mają pokrycia w rzeczywistym zachowaniu twórców.

Tę presję widać w komentarzach pod publikacjami, ale też na różnego rodzaju forach (na szczęście sama nie miałam okazji tego czytać). Jest to zjawisko bardzo problemogenne i może mieć negatywny wpływ na zdrowie psychiczne danych twórców.

Myślisz, że kreacje twórców nie zawsze wynikają z jakiegoś skrupulatnie obmyślonego planu marketingowego, tylko po prostu mogą mieć swoje źródło w lęku?

Tak, pod wieloma względami tak jest. Ludzie nie chcą pokazać prawdziwych siebie i boją się dzielić problemami w sieci – oczywiście, w obawie przed wykorzystaniem tego na ich niekorzyść.

A paradoksalnie ludzie doceniają szczerość i autentyczność influencerów, którzy pokazują też ten niekoloryzowany wymiar życia.

To prawda, ale do pewnego stopnia. Zależy na jakiego konsumenta trafi.

Masz czasem dość tej pracy?

Nie. Zawsze mówię, że kocham tę robotę – i tę część influencerską, i tę polegającą na pracy w agencji. Wiecie, wszystko zależy od tego, jak się sobie poukłada pewne rzeczy, a ja aktualnie jestem bardzo zadowolona z tego, jak to wszystko wygląda i w którym kierunku to zmierza. Czuję, że te profile są bardzo autentyczne i niosą za sobą bardzo dużą wartość – a na tym mi na maxa zależało.

Jednak nie miałam tak od początku, musiałam się tego nauczyć. Strach przed opinią innych mnie hamował i bałam się narazić. Łatwo się mówi: „nie przejmuj się opinią innych”, dużo trudniej to wprowadzić w życie. To wymaga czasu.

W takim razie, co robisz, żeby zadbać o balans i sobie to wszystko poukładać?

„Balans” to jest słowo klucz ostatnich i najbliższych dla mnie miesięcy. Po pierwsze, pracuję nad samodyscypliną i tym, żeby mieć te krótko- i długofalowe cele przed sobą. Wiedzieć po co to robię, dlaczego to robię i przede wszystkim: w jaki sposób chcę to robić. To był chyba problem moich ostatnich lat, nie wiedziałam w jaki sposób to robić.

Poza tym: team. Team, który stoi za moimi projektami i niektórymi treściami. Ostatnio robimy super rzeczy i w agencji, i w Bossier. Jeśli masz wokół siebie świetnych ludzi, którzy są dobrze zorganizowani i nadają na tych samych falach, ta „robota” idzie zdecydowanie sprawniej. Dobre „poukładanie” to też kwestia ustalenia sobie priorytetów: to jest coś, co ja zrobiłam dwa miesiące i póki co, się ich trzyma. Na razie to działa.

Mówisz o priorytetach: zawsze znajdziesz w nich miejsce na internet i social media?

Priorytetem jest dla mnie, oczywiście, rodzina i wspólnie spędzony czas. Oczywiście, social media i internet też w nich są, bo to moja praca i moje życie. Kocham to robić, no nie potrafię żyć bez tego, a przede wszystkim, bez kontaktu z Wami. Tutaj wkrada się ten wspomniany balans. Trzeba to dobrze wyważyć.

Skoro to ogromna część Twojego życia, pewnie nie jest Ci łatwo robić jakieś przerwy od social mediów?

Zdecydowanie nie, aczkolwiek te przerwy są niezwykle potrzebne. W pracy kreatywnej warto regularnie robić przerwy, by łapać jakieś inne spojrzenie, by na chwilę odetchnąć i wrócić ze zdwojoną siłą. Zrobić ten przysłowiowy krok w tył, by później zrobić dwa kroki w przód. Przerwy są ważne, ale na pewno nie są łatwe, bo jednak wpływają na spadek zasięgów, które w tej pracy jednak są jakimś wyznacznikiem. Wiem, że ludzie też czekają, aż coś opublikuję, często, gdy robię krótką przerwę, otrzymuję zapytania, czy u mnie wszystko okej. Nie ukrywam, jest presja bycia – bycia cały czas w mediach społecznościowych. Trzeba podchodzić do tego zdroworozsądkowo.

Ale to chyba nie dotyczy tylko pracy influencera – im więcej też konsumujemy treści, tym więcej powinniśmy od nich odpoczywać?

Social media mają gigantyczny wpływ na przebodźcowanie, z którym chyba wszyscy się zmagamy. Ja jestem momentami tak przebodźcowana, że nie mogę zebrać myśli, mam wrażenie, że głowa mi dosłownie eksploduje. Ostatnio, po powrocie do domu aż musiałam pójść to „wybiegać”, żeby dać gdzieś ujście wszystkim kotłującym się myślom. A na pewno nie da się tego zrobić przez scrollowanie telefonu.

zdjęcie główne: @oliwia_bugala